Czy nauka wyłącznie techniki pomoże wznieść nam się na wyższy poziom w tangu? Które ćwiczenia mogą poprawić jakość naszego tańca i jak się do nich przygotować? Co ćwiczą międzynarodowe gwiazdy sceny targowej na co dzień? Jakie błędy w tańcu mogą spowodować kontuzje? Czy rozgrzewka przed zajęciami jest konieczna? Co zrobić, kiedy nasze mięśnie są przeciążone? Czy codzienny taniec na milongach to dobra opcja? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w tym poradniku. Po więcej zapraszam na @Start Tango.

WSTĘP

Kiedy weszłam na wyższy poziom w tangu, moje potrzeby zmieniły się. Zaczęło mi zależeć na zupełnie innych rzeczach niż do tej pory, zmieniłam także tok mojej nauki i sposób myślenia, dzięki któremu coraz częściej czuję się w tańcu rozluźniona.

Intencje

Najwięcej przyjemności daje mi teraz dobre objęcie i to właśnie jego nauce poświęcam sporo czasu. Dobre oznacza dla mnie delikatne, ale mocne jednocześnie, podnoszące do góry, takie, w którym nikt mnie nie szarpie, nie ściska i daje mi przestrzeń, nie wytrącając z równowagi. I w którym czuję się komfortowo i z którego nie mam ochoty wyjść podczas cortiny

Zaczynam rozumieć, że te „złe” tandy nie wynikają wyłącznie z braków technicznych moich/drugiej osoby, ale także naszych ograniczeń, niedopasowania w podejściu do życia, do świata i braku dystansu do innych i siebie samych. Najczęściej jednak, co jest bardzo pozytywne, z naszego nastawienia w danej chwili i po prostu nadmiernego napięcia, stresu lub gorszego nastroju na milondze, który może ulec poprawie na kolejnej, o czym staram się pamiętać. 

Nie robię już jednak cabaceo osobom, które wyraźnie unikają mojego spojrzenia, bo nie chcę tańczyć z kimś „na siłę”. Przestało mi także zależeć na tańcu wyłącznie z tymi „popularnymi” partnerami, bo wiem, że z tymi „mniej popularnymi” też mogę mieć udane tandy, o ile skupią się podczas tych kilkunastu minut jej trwania tylko na nas, bez gwiazdorzenia i rozglądania się na boki (tak, to widać i czuć!). 

Ilość przetańczonych tand przestała mieć dla mnie znaczenie i czasami chodzę na milongi tylko po to, żeby pogadać ze znajomymi, czasami po to, żeby przećwiczyć (za obopólną zgodą, bez tamowania ruchu) materiał z lekcji lub popatrzeć, jak inni tańczą.  I to też jest ok. 

Kiedy kroki przestają mieć znaczenie

Nadal szlifuję kroki, ale o ich perfekcję dbam na lekcjach techniki, a na milongach w ogóle o nich zapominam. Każdą tandę po prostu „przeżywam”. I nie interesuje mnie to, co pomyślą o mnie inni ani jak wyjdę na parkiecie, zależy mi tylko na tym, żeby wspólnie z partnerem/partnerką stworzyć w tańcu coś fajnego. Nawet jeżeli to, co zrobię, nie będzie perfekcyjne. 

Największą przyjemność sprawia mi teraz chodzenie z różną intensywnością, unikam szaleństw i wykonywanie niezliczonej ilości giroboleo czy gancho. Oszalałam także na punkcie muzykalności, bo według mnie to właśnie ona wspólnie z objęciem daje „to coś”, dzięki któremu chce się więcej i więcej. 

Nauczyłam się siebie słuchać

I w końcu zadbałam także o swoje potrzeby. O ile w dalszym ciągu chodzę na sporą ilość regularnych lekcji, o tyle czasami uczestniczę tylko w praktykach (jestem zwolennikiem powtarzania materiału do znudzenia) lub tylko w milongach, w zależności od tego, na co bardziej mam ochotę. Przestałam się przejmować tym, co wypada, a co nie, przestało zależeć mi na przyjaźniach z osobami, które na tę przyjaźń nie zasługują, nabrałam także ogromnego dystansu do nauczycieli i tangowych „gwiazd”, zrzucając ich z piedestału, na którym wcześniej w moich oczach byli i zaczęłam traktować ich dokładnie tak samo, jak oni mnie. I czuję się z tym świetnie. Po prostu stanęłam na ziemi. Obiema nogami. Mocno uziemiona. 

Dziękuję jednak samej sobie, że podjęłam decyzję o nauce prowadzenia, bo czasami jest tak, że męczy mnie jedna z ról, a dzięki przejściu na inną w dalszym ciągu mogę kontynuować naukę i ciągle iść do przodu. Bez rutyny, znudzenia i z nowymi wyzwaniami. 

Brak elastyczności

Im więcej się uczę, tym bardziej czuję, jak dużo ograniczeń mam w sobie. Z tymi w głowie już sobie poradziłam, jednak nad tymi w ciele dopiero zaczęłam pracować i to właśnie one stały się inspiracją do napisania tego poradnika. Mam nadzieję, że jego lektura zachęci do zmian w myśleniu także Was, dzięki czemu wszyscy będziemy mieli jeszcze więcej niesamowitych tand. 

Fragment książki Diabelskie Tango 2 – Jak wejść na wyższy poziom?’. Autor Iwona Siekierska. ISBN 978-83-956277-0-5.

Wpis zawiera reklamę produktu.