Tango zmusza nas do pracy nad sobą i to jest pozytywne. Najprzyjemniejszy taniec jest bowiem wówczas, kiedy nie ma napięć w ciele. Pracując nad ich usunięciem lub zmniejszeniem stajemy się coraz lepszymi tancerzami. Kiedy kochamy siebie, możemy także kochać innych. Kiedy przyjmujemy do siebie fakt, iż nie jesteśmy idealni, łatwiej nam zaakceptować nieidealność innych. Kiedy jesteśmy spokojni, rozsiewamy wokół siebie spokój. Kiedy nie boimy się pokazać prawdziwego „ja”, zaczynamy przyciągać do siebie ludzi do nas podobnych. A kiedy jesteśmy szczerzy, stajemy się wiarygodni.

Myślę, że to, co dzieje się w naszych sercach i umysłach przekłada się na nasz taniec i jego jakość. Bo w tańcu wychodzi każdy, nieprzepracowany problem, a także nasze lęki, obawy, nasza złość, potrzeba dominacji, uległość, kompleksy lub radość życia i szczęście płynące z naszych serc. W tangu to wszystko czuć.